Ludzie dzielą się na dwie kategorie:
- lubiący zmiany
- nie znoszący zmian.
Osobiście przynależę do tych drugich, aczkolwiek dostrzegam plusy pierwszej opcji. Tak czy siak, ogarnia mnie przerażenie na myśl o najbliższym czasie. Nowa współlokatorka. M zmienia adres, ale wpadać do nas będzie stale, jak i ja do jej nowego lokum. W pracy zapewne parę osób przejdzie do większego salonu, z czego jeden już wiadomy pewnik - dyro. Tak bardzo przywiązuję się do ludzi, że teraz przyjdzie mi za to zapłacić przygnębieniem. No i z drugiej strony boli brak zmian w moim własnym życiu. Nie dostałam się na studia, zapowiada się kolejne półrocze spędzania czasu na totalnym "zbijaniu bąków" intelektualnych. Może znajdę coś dorywczego. Najwidoczniej bez zaocznych się nie obędzie.. I nic więcej rzec nie mogę, jak to, że ugotowałam dziś, przed chwilą, zupę. I nawet ona wyszła mi tak sobie. Bu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bo czasem są dni bu;
OdpowiedzUsuńu mnie od roku czasu..
sama czuję się bu.
ale bywaja chwile lepsze
i dla tych chwil warto..
być!
Całuje jesiennie
bądź dzielna, Ano Droga :*
OdpowiedzUsuńBędę, ale pod warunkiem, że Ty ze mną!
OdpowiedzUsuń