pora na zamykanie siebie w sobie, innych za ścianką bańki mydlanej.
lubię jesień. kocham jesień wręcz. jednakże, kiedy pokazuje swoje oblicze tej zimnej i szarej pani, która zimnymi objęciami tuli nas do dnia, na dzień-nie-dobry, zaczyna coś zasysać do środka i zamyka się pierwsza obręcz ciepła, za nią idą kolejne. zamyka się też ciepło w człowieku. przekręca na lewą stronę, a tam tylko zimno, ciemno, deszcz. i my. wetknięci jak zapałki w piasek. ktoś sprawdzał nimi czas, przemijanie. badał chłód od poczęcia, aż do światła.
ponoć jesień to najlepszy czas poetów. naprawdę, najlepiej się pisze. bo smutek zawsze napędza nas do działania. bo smutek zawsze rozgranicza szczęście. dziwnie to wymówić, ale - wtedy naprawdę się żyje. można je poczuć każdym zmysłem wyraźniej, niż kiedykolwiek. każdym punktem ciała wystawionym na świat, na ludzi. bo boli nawet zwykła świadomość istnienia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz