Zasysa do środka i wypluwa. Pod taflą bywa bezpiecznie, cicho, ciepło. Czasem tylko zabraknie tlenu i wtedy znów wyrzuca nas na świat. Ciało potrzebuje tlenu, nie my. My potrzebujemy czasem wrócić do domu, poczuć się znów dzieckiem. Ubrać piżamy z różowym słoniem, pójść spać po 23 i wiedzieć, że bliscy są blisko, jak metka spranej piżamy. Pół życia jesteśmy dziećmi. Dorastamy, gdy tracimy rodziców. Chcę być dzieckiem jak najdłużej. Nie pół, nie trzy czwarte. Więcej. Pełny etat rodziców. Zwłaszcza mamy. Każdy z dala trochę idealizuje dom, ale takie ma się prawo i taki obowiązek. To jest nam potrzebne, bo przecież wszyscy jesteśmy egoistami. Ukrytymi lub jawnymi, ale jesteśmy.
Takie to moje dziwne wynurzenia.
dobranoc, arizona dream
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz