Ostatnio zasypiam coraz później i zaczynam znikać. Zmniejszył się nawet mój cień. Jestem zmęczona, jednak mam w sobie taką mnogość emocji, że nie chce się to pomieścić nawet w mojej głowie. Nawet sny mi sprzyjają, horoskopy, karty tarota i ludzie. Co więcej? czego się boję? Zapeszenia? Upadku przed metą? Im bliżej, tym dalej. W ostatecznym rozdaniu kart mogę stracić jokera i co wtedy? Usiłuję zostawić to za sobą i po prostu się cieszyć. Każdą chwilą spędzoną gdzieś pośród cudnych manowców przy ucieleśnieniu niebieskich migdałów. Gwiazdy są niżej niż nam się wydaje, trzeba tylko stanąć na palcach, wyciągnąć rękę i nie bać się złapać.
Jestem chaosem, który istnieje. Znam klucz do ładu i porządku (nie, nie persen). Czekam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
strach przed upadkiem jest gorszy niż upadek. myśl o zimie, nie jak o mrozie, ale kolorowych światełkach, które niedługo wypełnią Kraków- to cudowne miasto, w którym możesz żyć, radzisz sobie w nim sama, poznałaś tu tyle osób a przecież mogło być zupełnie inaczej, m.
OdpowiedzUsuńmasz rację :) świat to seria zwycięstw przeplatana porażkami, nigdy na odwrót. to jak ze szklanką do połowy pełna, a nie pusta :) dzięki za miłe słowa, pozdrawiam Cię ciepło :)
OdpowiedzUsuń