niedziela, 31 maja 2009

Bibeloty i bibułka

Czasem wydaje mi się, że jestem częścią tego wielkiego bałaganu, który zostawiłam gdzieś za sobą. Wszystkie części świata, którego uczyłam się po swojemu zbierając jego własności i skrawki, tytułując, definiując i zachowując dla siebie. Po co było to wszystko? Listy w kilku pudłach, stare gazety, jakieś głupiutkie "brava" i "popcorny" zachowane w szafce pod zlewem i pilnie strzeżone jak największy skarb. Walki toczone o jeszcze rok ich wegetacji w tym miejscu, żeby tylko mama nie pozbyła się ich i nie oddała na makulaturę, bądź wrzuciła do pieca. Kilka polnych kwiatków w książkach, podręczniki licealne i gimnazjalne, zeszyty, pamiętniki, zwykłe kartki wyrwane z zeszytu składane za okładką książek, pisemne rozmowy prowadzone na lekcjach z koleżanką z ławki. Spisywane smsy. I co teraz, chciałoby się krzyczeć? Zadać kluczowe pytanie: po co to było? Chomikowanie rzeczy zupełnie martwych, które nie ożywią przeszłości, nie zabarwią wspomnień tym życiem. Nie dam rady wrócić, nikt nie jest w stanie cofnąć czasu. Jedynie te rzeczy, małe wehikuły. Więc czy warto? Choćby na jedną dziesiątą sekundy. Warto zawsze.
Teraz nowe wkroczyło w kolejną fazę. Świat nadal zbieram w cząstkach, mieszkam w nich, one we mnie. Znalezienie drugiego miejsca na ziemi, tak naprawdę jest znalezieniem ludzi, którzy dzielą się swoim czasem i właśnie tym, co tworzy ich własny, prywatny bałagan.


http://www.youtube.com/watch?v=6v3aTea1H0E

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz